Ostatnio miałem okazję porozmawiać z nauczycielką z pewnego powiatu z Warmii i Mazur.
Muszę przyznać, że rozmowa nie napawała mnie optymizmem.
Rozmawialiśmy o gimnazjum i problemach związanych ze szkołami molochami, a jest ciekawie!
W tymże powiatowym miasteczku policja zagląda każdego dnia przynajmniej trzy razy dziennie, do tej szkoły, wzywana przez nauczycieli do „mądrej i grzecznej” młodzi.
Nauczyciele boją się małolatów, starają się nie podpaść młodocianym bandziorom, wszak lepiej zachować swoje kości w stanie nie naruszonym – nieprawdaż?!
Więc uczniowie robią co im do głowy wpadnie, a to wymuszą na kocie z młodszej klasy oddanie śniadania lub kieszonkowego, a to mu wleją , ot tak dla jaj, przecież to takie zabawne!
Ech gdzież te czasy gdy ja chodziłem do szkoły, gdy starsi uczniowie opiekowali się młodszymi?
Lekcje nudzą – no to na wagary, świat jest tak ciekawy, piwka można się opić, zapalić trawkę, czasem uda się zażyć jakiś skuteczniejszy narkotyk. I tak to pobierają te nauki szkolne, wcale im nie potrzebne, kraść i robić przekręty można bez wiedzy szkolnej.
Szkołę i tak skończą, umie nie umie i tak dostanie stopień zaliczający. Przecież belfer nie jest tak durny żeby go zatrzymywać na następny rok, ma się męczyć jeszcze rok z debilem?
Postanowiono porozmawiać z rodzicami, tu szok, część rodziców uznała, że maltretowanie młodszych kolegów jest dobre, tak jest w wojsku więc dlaczego nie ma być w szkole?
Wagary, a co biedne dzieci mają się męczyć na nudnych lekcjach?
Więc ten pomysł z pomocą rodziców w wychowaniu latorośli nie wypalił.
Mamy coraz częściej takie wypadki jak bestialskie skopanie koleżanki przez kolegów – 13 latków.
Dziewczynka w szpitalu z ciężkimi urazami, a młodzi bandyci dalej chodzą do tej samej szkoły i pewnie mają wielkie uznanie wśród rówieśników.
Oby tak dalej, a będzie jak na dzikim zachodzie.
Znowu wrócę w lata czterdzieste, pięćdziesiąte, dostali by wilcze bilety i ich edukacja byłaby skończona raz na zawsze, na drugi dzień w szkole nikt by ich już nie widział..
Któż to wprowadził takie zwyczaje, że większe szkoły są lepsze, że uczeń ma jakieś prawa?
To przecież dzieło samych nauczycieli, więc niech teraz przejmują na swoje barki te przyjemności pracy z modnie wychowaną młodzieżą.
Niestety, przyjdzie czas, że bandziorki dorosną, a wtedy i my starzy odczujemy nowoczesne wychowanie.
Teraz przykład malutkiej wiejskiej szkółki która ma prawo uczenia gimnazjalistów.
Przyjmują jedynie do jednej klasy gimnazjum, maksymalnie 16 uczniów do klasy, uczniowie przyjmowani są jedynie ze świadectwami ze stopniem z zachowania maksymalnie dobrym.
Nie ma w tej szkole kotów, wagarów, strachu nauczycieli, wiedza uczniów jest znacznie większa niż ze szkół molochów. Chętnych bardzo dużo, znacznie więcej niż miejsc w gimnazjum.
A tak gmina starała się zamknąć szkółkę, nauczyciele i mieszkańcy wsi skuteczne przeciwstawili się tym idiotycznym pomysłom.
Czy teraz łatwo będzie odbudować małe szkoły? Trzeba pewnie będzie na to poczekać kilkadziesiąt lat.
W Japonii walczą w dużych szkołach z tymi problemami rozsadzając uczniów w klasie raz w miesiącu – nie posiedzą obok siebie, co miesiąc siedzą z innym kolegą.
Po roku klasy są mieszane, czy to coś daje, może. Tam nie ma tak drastycznych przypadków jak u nas, najwyżej słownie sobie szkodzą.
Uśmiechnięta Słowacja
6 miesięcy temu