niedziela, 26 lipca 2009

Wychowalnie bydła

Ostatnio miałem okazję porozmawiać z nauczycielką z pewnego powiatu z Warmii i Mazur.
Muszę przyznać, że rozmowa nie napawała mnie optymizmem.
Rozmawialiśmy o gimnazjum i problemach związanych ze szkołami molochami, a jest ciekawie!
W tymże powiatowym miasteczku policja zagląda każdego dnia przynajmniej trzy razy dziennie, do tej szkoły, wzywana przez nauczycieli do „mądrej i grzecznej” młodzi.
Nauczyciele boją się małolatów, starają się nie podpaść młodocianym bandziorom, wszak lepiej zachować swoje kości w stanie nie naruszonym – nieprawdaż?!
Więc uczniowie robią co im do głowy wpadnie, a to wymuszą na kocie z młodszej klasy oddanie śniadania lub kieszonkowego, a to mu wleją , ot tak dla jaj, przecież to takie zabawne!
Ech gdzież te czasy gdy ja chodziłem do szkoły, gdy starsi uczniowie opiekowali się młodszymi?
Lekcje nudzą – no to na wagary, świat jest tak ciekawy, piwka można się opić, zapalić trawkę, czasem uda się zażyć jakiś skuteczniejszy narkotyk. I tak to pobierają te nauki szkolne, wcale im nie potrzebne, kraść i robić przekręty można bez wiedzy szkolnej.
Szkołę i tak skończą, umie nie umie i tak dostanie stopień zaliczający. Przecież belfer nie jest tak durny żeby go zatrzymywać na następny rok, ma się męczyć jeszcze rok z debilem?
Postanowiono porozmawiać z rodzicami, tu szok, część rodziców uznała, że maltretowanie młodszych kolegów jest dobre, tak jest w wojsku więc dlaczego nie ma być w szkole?
Wagary, a co biedne dzieci mają się męczyć na nudnych lekcjach?
Więc ten pomysł z pomocą rodziców w wychowaniu latorośli nie wypalił.
Mamy coraz częściej takie wypadki jak bestialskie skopanie koleżanki przez kolegów – 13 latków.
Dziewczynka w szpitalu z ciężkimi urazami, a młodzi bandyci dalej chodzą do tej samej szkoły i pewnie mają wielkie uznanie wśród rówieśników.
Oby tak dalej, a będzie jak na dzikim zachodzie.
Znowu wrócę w lata czterdzieste, pięćdziesiąte, dostali by wilcze bilety i ich edukacja byłaby skończona raz na zawsze, na drugi dzień w szkole nikt by ich już nie widział..
Któż to wprowadził takie zwyczaje, że większe szkoły są lepsze, że uczeń ma jakieś prawa?
To przecież dzieło samych nauczycieli, więc niech teraz przejmują na swoje barki te przyjemności pracy z modnie wychowaną młodzieżą.
Niestety, przyjdzie czas, że bandziorki dorosną, a wtedy i my starzy odczujemy nowoczesne wychowanie.
Teraz przykład malutkiej wiejskiej szkółki która ma prawo uczenia gimnazjalistów.
Przyjmują jedynie do jednej klasy gimnazjum, maksymalnie 16 uczniów do klasy, uczniowie przyjmowani są jedynie ze świadectwami ze stopniem z zachowania maksymalnie dobrym.
Nie ma w tej szkole kotów, wagarów, strachu nauczycieli, wiedza uczniów jest znacznie większa niż ze szkół molochów. Chętnych bardzo dużo, znacznie więcej niż miejsc w gimnazjum.
A tak gmina starała się zamknąć szkółkę, nauczyciele i mieszkańcy wsi skuteczne przeciwstawili się tym idiotycznym pomysłom.
Czy teraz łatwo będzie odbudować małe szkoły? Trzeba pewnie będzie na to poczekać kilkadziesiąt lat.
W Japonii walczą w dużych szkołach z tymi problemami rozsadzając uczniów w klasie raz w miesiącu – nie posiedzą obok siebie, co miesiąc siedzą z innym kolegą.
Po roku klasy są mieszane, czy to coś daje, może. Tam nie ma tak drastycznych przypadków jak u nas, najwyżej słownie sobie szkodzą.

czwartek, 2 lipca 2009

Ach ten atawizm

Wpierw przytoczę za Wikipedią co to takiego.

„Atawizmem (łac. atavus - przodek) nazywamy powtórne wystąpienie cechy fizycznej bądź zachowania charakterystycznych dla odległych przodków osobnika, u którego wystąpił atawizm. W dużej mierze dotyczy także zachowań i emocji wynikających z pierwotnych instynktów przodków/osobników tej samej rasy we wczesnym okresie rozwoju rasy/gatunku np. okresie prehistorycznym. Podłoże "atawizmu" uzależnione jest od predyspozycji psycho-fizycznych osobników współczesnych a wynikających ze stopnia ich 'zezwierzęcenia' lub podatności na zachowania powszechnie uznawane za pierwotne lub prymitywne. „


Wytłuściłem najbardziej pasujące do tematu mojego artykuliku.
A więc na przykład to coś takiego jak chęć gonienia zwierzyny przez psa, to jest zakodowane w jego łepetynie, zmienić ten stan – ciężka sprawa.
I tak mamy, jak gdzieś gałązka trzaśnie to zając i sarna uciekają, wilk nastawi uszu, bo może coś jest do pogonienia.
Mówiąc krótko – gonią uciekaj, uciekają gonić!
Z mami było tak samo, polowaliśmy goniąc, polował jakiś zwierz na nas uciekaliśmy.
Teraz popatrzmy na nasze szosy i ulice. Przede mną samochód, trzeba go dogonić, przecież ucieka.
Ale samochód wyprzedzany przyśpiesza, nie może się dać dogonić bo go zjedzą!
I tak to na naszych jezdniach mamy gonionych, goniących i pełen obraz atawizmu, a gdzie poszanowanie prawa i przestrzeganie ograniczeń szybkości? A słyszał ktoś, że jakieś zwierzęta mają ograniczenia szybkości?!
Przy okazji trupów coraz więcej, rannych cała masa, dlaczego?

To proste, atawizm - „ Podłoże "atawizmu" uzależnione jest od predyspozycji psycho-fizycznych osobników współczesnych a wynikających ze stopnia ich 'zezwierzęcenia' lub podatności na zachowania powszechnie uznawane za pierwotne lub prymitywne. „
Wyrugować to można jedynie bardzo dolegliwymi karami, najlepsza byłaby publiczna kara chłosty.


Jeszcze mamy dziwne zjawisko, czym grubsze bryle, tym cięższa noga, ale to może już wyjaśni ktoś inny. Wprawdzie moja żona twierdzi, że nie widzą co czynią, może to prawda, ale jednak warto problem rozwiązać.

wtorek, 30 czerwca 2009

Co robi pies.

No właśnie, jak się nudzi to liże swoje klejnoty rodzinne.
Podobnie jest z naszymi urzędnikami, niestety nie sięgną językiem tam gdzie pies, więc wymyślają różne sposoby na „umilenie” życia swojemu bliźniemu.
Ostatnio wpadli na osobliwy sposób utrudnienia życia sprzątaczkom.
Sprzątanie to tak skomplikowana czynność, że mają zamiar wprowadzić dla sprzątaczek kursy po których sprzątaczki uzyskają certyfikaty swojej przydatności do tak skomplikowanej czynności jak wywijanie ścierką i miotłą. A może tak wprowadzić koncesję?
Mamy najwięcej koncesji w całej europie, ot tak ze dwadzieścia razy więcej niż w Holandii, więc jeszcze jedna niczego nie zmieni.
Pewnie jakoś by to przełknęły, gdyby nie drobnostka za kurs trzeba zapłacić 1000 zł!
Teraz budzi się wątpliwość, czy to tylko z nudów?
Ktoś te kursy będzie prowadzić, weźmie za to haracz i to wcale nie mały.
Więc kto urzędnikom podrzucił taki pomysł i ile zapłacił im łapówki?
Panowie z CBA i prokuratorzy, to bardzo wdzięczny temat do rozwikłania, kto dał i kto wziął, z kim się podzielił?!

niedziela, 28 czerwca 2009

Eutanazja po polsku.

Ostatnio znowu trafiłem pod wścibskie oko tomografu komputerowego, lecz było całkiem inaczej aniżeli kilka miesięcy wstecz, o czym pisałem:
http://wiki3-zebrane-doswiadczenia.blogspot.com/2009_03_01_archive.html

Tym razem musiałem dużo dłużej czekać na wolny termin, a chorych do „sprawdzenia” było bardzo mało.
Starczyła jedna pielęgniarka do przygotowania pacjenta, wyrabiała się bez problemu, nawet miała dużo wolnego czasu.
Po prześwietleniu spytałem pielęgniarkę dlaczego mają tak mało pacjentów, przecież przez te kilka miesięcy nie ozdrowiało nasze społeczeństwo.
Odpowiedź brzmiała – wprowadzono limit i nie możemy przyjmować więcej pacjentów, bo nam nikt nie zapłaci.
Właśnie, i tym to sposobem guzy nowotworowe będą miały czas na spokojny rozwój, po kilku kolejnych miesiącach pacjent usłyszy – na operację jest już za późno.
A dostęp do nowoczesnych lekarstw i ich cena, cena częstokroć większa aniżeli u naszego zachodniego sąsiada który zarabia kilka razy tyle co my. Trafia się nawet tak, w naszej aptece lek kosztuje 700 zł w niemieckiej 20 €, znajomy kupuje ten lek w Niemczech.
Nie wiem jak jest w innych miastach, ale w Olsztynie parkingi na terenie szpitala są płatne, wysoko płatne! Cena za godzinę parkowania to dwukrotna cena karty postojowej poza terenem szpitala.
Chory który przyjedzie na chemię, a trwa to kilka godzin będzie musiał zapłacić za postój prawie 20 zł. Tak kilka razy w miesiącu, dla naszego emeryta to znacząca kasa.
Chorzy nie przyjeżdżają do szpitala dla własnej przyjemności, zakupów itp.
Ciekawe kto bierze pieniądze za parkowanie, bo jakoś nie przypuszczam żeby cała kwota wpływała do szpitalnej kasy, a kwota to musi być nie bagatelna, miejsc postojowych jest kilkaset.
Jeszcze sprawa co komu się należy, a należy się różnie, zależnie od wieku pacjenta, czym starszy tym mniej!
Teraz kwestia lekarzy pierwszego kontaktu, z ich wiedzą bywa naprawdę różnie, nie uzupełniają swojej wiedzy, pozostają w tyle za czołówką, wiele spraw jest im całkowicie obca, sam natknąłem się na lekarza który myślał, że przeszczepia się dwie nerki pacjentowi, a nie jedną, świadczy to o zainteresowaniu swoim zawodem.
Oczywiście są i wspaniali lekarze, tylko dlaczego muszą pracować z takimi kolegami?
„Wynalazki” minister Kopacz pogłębią zapaść nasze służby zdrowia.
Czyż to nie jest zbiorowa eutanazja w wykonaniu naszej polskiej służby zdrowia?
Jak widać u nas nie potrzeba żadnych specjalnych przepisów na temat eutanazji, bo ona od lat odbywa się u nas - „eutanazja po polsku”.

wtorek, 23 czerwca 2009

EDUSAT

Ot to taka stacja telewizyjna, a w niej trafimy na wykłady naszych profesorów, niestety starej daty.
Trafiłem ostatnio na taki wykład, profesor miał wykład z historii, historii mniej więcej od 1900r do końca 1989r.
Nie powiem, były w nim poruszone i ciekawe sprawy, tylko to nazewnictwo!
Oczywiście jak wszędzie tak i tutaj nie padło słowo Rosja, cały czas sowiety, z zachodem było w porządku, profesor nie opowiadał o faszystach, a prosto i jasno ujmował sprawę – Niemcy.
Zastanawiałem się czym jest to spowodowane, ale profesor szybko rozwiał moje wątpliwości, bowiem opowiadając o Katyniu stwierdził, że uważał to za sprawkę Niemców i to długo.
Dopiero jak w jego ręce dostały się dokumenty z odnalezionymi listami przy zamordowanych oficerach i skonfrontował to z datą wejścia Niemców na te tereny, doszedł do wniosku, że nikt nie nosi przy sobie listu do wysłania przez półtora roku, a z dokumentów wynikało, że tak robili wszyscy zamordowani.
No cóż chwała mu za to, przecież mógł uznać, że to fałszywe dokumenty!
Więc jedna sprawa rozwiązana, pochodził ze środowiska komunistycznego, sam był identyczny.
A wracając do Katynia, moi koledzy ze szkoły średniej w latach pięćdziesiątych wszyscy, zaznaczam wszyscy wiedzieli czyja to była robota. Oczywiście nie rozmawiało się o tym publicznie, ot były to takie rozmowy indywidualne i to półsłówkami, cóż takie były wtedy czasy.
Dalej wykład potoczył się podobnym trybem, więc armia gen. Berlinga to była Polska armia, ani słowem nie wspomniał o tym, że oficerami byli Rosjanie, to oni dowodzili, to oni doprowadzali do tak wielkich strat osobowych.
Jeszcze podał ciekawą wiadomość, że Wanda Wasilewska nie była komunistką – ot taka ciekawostka – więc ciekawe kim była?!
Potem nastąpiło wyzwolenie i sowiety (!) zaczęły wywozić z terenów Polski dawniej niemieckich(ziemie odzyskane) wszystko co się dało, czyli wyposażenie fabryk, trakcje kolejowe i wszystko co dało się wywieźć w głąb sowietów (!).
Na sprzeciw naszych władz Stalin zezwolił na odwiezienie części wyposażenia fabryk z powrotem do Polski.
Tylko nie wspomniał jak to było robione, że Rosjanie wywozili to w taki sposób, że urządzenia były niszczone (zwalane na hałdy na rampach kolejowych), więc jak odwieźli to wątpię, że nadawały się do czego innego aniżeli odstawienie na złom.
Było jeszcze trochę takich wpadek, ale to pewnie ja się czepiam, grunt, że młodzi ludzie będą przynajmniej cokolwiek wiedzieć o historii Polski, że trochę nieprawdziwie no to co!
Profesor wspomniał jeszcze o stratach w ludziach podczas II wojny, najwięcej stracili Rosjanie, potem my następnie Niemcy.
Szkoda, że nie wyjaśnił dlaczego tak się stało, że Rosjanie nie szanują własnego życia, cóż dopiero cudzego, więc sami doprowadzili do własnych strat, Żukow kiedyś stwierdził: nie ma mostu? Wyśle się tyle ludzi ile trzeba, żeby po ich trupach przeszli na drugi brzeg następni.
A może te sowiety to ze strachu? Chyba nie ma narodu który dokonał tylu gwałtów i morderstw, tyle podbitych i zniewolonych narodów co Rosjanie, przy nich Niemcy z Hitlerem to drobny bandziorek
Jak długo będą jeszcze wykładać ludzie o przekonaniach komunistycznych, może czas wysłać już ich na emeryturę? Tylko, że pewnie ich miejsca zajmą ich synowie i wnukowie, nie wiele to zmieni.
Źle żyć tak długo, że się wiele widziało i pamięta, będąc młodym nie miałbym takich problemów.

środa, 17 czerwca 2009

Bezdenna głębia

Fiskus cały czas główkuje jak tu oskubać społeczeństwo, kasy wszak bardzo brak.
Nie dość, że mamy najwyższy VAT w UE, i całą masę różnych obciążeń finansowych, a zarobki jak w krajach bananowych, to w dalszym ciągu fiskusowi prześwieca jedyna myśl, co by tu jeszcze!
Czy rząd pomyślał o oszczędnościach w administracji państwowej gdzie setki tysięcy pasożytów
jedynie utrudnia ludziom egzystencję? Gdzie urzędnicy z nudów wymyślają coraz to nowe utrudnienia dla petenta, jednocześnie biorąc spore pieniądze za pierdzenie w stołek.
Mało, to już jest choroba, to nowotwór złośliwy tworzący nowe ogniska choroby, różne agendy i diabli wiedzą co jeszcze.
Oczywiście nie, bo to są głosy w następnych wyborach, nie ważne państwo, ważne żeby znowu się załapać do sejmu, na stanowiska rządowe.
No i wpadli na pomysł dodatkowego opodatkowanie posiadaczy czterech kółek, dla zainteresowanych:

http://www.motofakty.pl/artykul/podatek_ekologiczny.html

Te pieniądze będą również zmarnotrawione, łatwo się szasta cudzymi pieniędzmi.

wtorek, 16 czerwca 2009

Dalej koty

Ponieważ mój bardzo wyważony i delikatny artykulik na temat kotów wzbudził takie oburzenie będę miał pytanie do kocich wielbicieli.
Ale po kolei. Dwadzieścia lat wstecz zamieszkałem koło Olsztyna, wkoło były pola uprawne, a do najbliższego zabudowania było ponad 300 metrów. Siedlisko ma ponad hektar, całe jest ogrodzone.
Przez te lata zasadziłem mnóstwo drzew i krzewów, zbudowałem i zawiesiłem kilkanaście skrzynek lęgowych, osiedliło się mnóstwo ptaków, słowik, pliszki. sikory, kopciuszek, dzierzba gąsiorek, dzwoniec, trznadel, kos, drozd, gołąb grzywacz, sroki i cała masa innego ptasiego drobiazgu.
Działka stała się ostoją ptactwa, niestety do czasu.
Sąsiedzi przestali uprawiać pola, ziemia z uprawnej została przekwalifikowana pod zabudowę jednorodzinną.
Zaczęto budować domy i osiedlać się wraz z umiłowanymi kotami.
Teraz koty łażą wszędzie całymi tabunami, siatka nie stanowi dla nich przeszkody, więc mój i ptasi azyl traktują jak darmowy wyszynk dziesiątkując ptasie gniazda.
Mam się z tym zgadzać i siedzieć cicho?
Więc pytanie jak mam postąpić z kocią bandą, rozłożyć truciznę, rozstawić żelaza, założyć sidła?
A może miłośnicy kotów mają jakiś inny sposób i mnie go podpowiedzą?
Tak wygląda moja posesja.