Antoni
Prawie połowę swojego życia spędził w kryminale, uzbierało się tego całe dwadzieścia pięć lat.
Wszystkie wyroki zaliczył za bójki z milicjantami gdy był „po spożyciu”, jeden za podpalenie.
Był Warmiakiem, mieszkał w pod olsztyńskiej wsi. Rodzice dawno zmarli, jedyna siostra wyjechała na stałe do RFN . Antoni pozostał, ożenił się, miał córkę, jednak ciągłe pijaństwa, bójki z milicjantami i odsiadki spowodowały, że doszło do rozwodu, była żona z córką również wyjechała do RFN. Tak więc pozostał sam, nie utrzymywał kontaktu z rodziną w Niemczech. Od odsiadki do odsiadki i przyszedł rok 1988, miał już 56 lat, z tego 25 lat w więzieniu.
Wyszedł na wolność już na zawsze, dostał malutkie mieszkanko w rodzinnej wiosce, lecz nie cieszył się z tej wolności zbyt długo.
Pracował dorywczo u miejscowych rolników, dostawał pieniądze, czasami jedzenie.
Jednak nie nadawał się już do życia w normalnym środowisku, wszystko go przerastało, nie potrafił gospodarować pieniędzmi, poruszać się w świecie który przez lata odsiadki zmienił się dla niego całkowicie.
Przyjął go do pracy w zakładzie rzemieślniczym człowiek który Antoniego zarejestrował, ubezpieczył i uczciwie wynagradzał. Nie miał ciężkiej pracy, dbał o ogród, sprzątał.
Jak zawsze znalazł się jednak typ który postanowił zarabiać na Antonim, wykorzystując pociąg Antoniego do taniego wina, odciągał go od pracy stawiając mu wino, za jego własne pieniądze!
Antoni nie zdawał sobie sprawy jaka jest wartość pieniądza, ile czego może sobie kupić za zarobione pieniądze, wolał je oddać temu typkowi aniżeli samemu pojechać do sklepu i zrobić zakupy. W mieście, w sklepie czuł się niepewnie, było to obce środowisko, bał się.
Jednocześnie wierzył tej mendzie całkowicie. Efekty tej wiary były opłakane.
Po kilku dniach od wypłaty słyszał, że pieniędzy już nie ma, więc nie ma za co kupić jedzenia.
Coraz częściej głodował, w więzieniu przynajmniej miał pełen żołądek. Za podszeptem typka zwolnił się z pracy, był przekonany, że gdzie indziej zarobi więcej, lecz nikt nie chciał go zatrudnić.
Typek myślał, że Antoni wymusi na rzemieślniku większą wypłatę – rzemieślnik przecież taki frajer płaci ZUS, to pewnie da się nabrać na większą wypłatę. Stało się inaczej. Rzemieślnik orientował się w tym kto czerpie zyski z pracy Antoniego i ani myślał wspomagać finansowo cwaniaka.
Tym to sposobem Antoni pozostał sam ze swoimi problemami i coraz częściej będąc głodnym zaczął przemyśliwać o jakimś rozwiązaniu sprawy.
Do więzienia już nie miał zamiaru wracać, doszedł do wniosku, że przyroda jest znacznie przyjemniejsza od celi. Było lato, zbierał grzyby, czasami od kogoś dostał coś do zjedzenia. Przyszedł jednak czas, że grzyby się skończyły, głód doskwierał coraz bardziej, jeszcze sąsiedzi zaczęli się starać o odebranie Antoniemu mieszkanka (mają dużo małych dzieci) i Antoni podjął decyzję, decyzją kończącą ciągłą udrękę. Po dwóch latach wolności powiesił się we własnym mieszkaniu.
I tak to na oczach całej wioski, człowiek dla otoczenia bezkonfliktowy, lecz nie potrafiący sobie radzić skończył ze sobą. On częstokroć bezinteresownie pomagał sąsiadom, jemu nikt nie pomógł, mieszkanie po nim dostali sąsiedzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz