Coraz bardziej przyśpiesza zmiana struktury społecznej. Więcej, coraz więcej jest ludzi z wyższym wykształceniem, inżynierów, magistrów, strach pomyśleć, ale doktorów i profesorów również..
Nie będą chcieli pracować jak zwykli robole, muszą mieć odpowiednią pracę za biurkiem, biały kołnierzyk, garniturek. Skoro rodzice tak pracowali , to latorośle nie mogą mieć gorzej. A jeśli rodzice pracowali fizycznie? To tym bardziej wykształcone latorośle nie będą sobie brudzić rączek.
Trzeba dla nich stworzyć nowe miejsca pracy. Różne korporacje, związki, stowarzyszenia zatrudniają najtęższe mózgi celem wymyślenia nowego stanowiska pracy, że nie potrzebne, no to co? Córeczka, synalek po studiach musi mieć właściwą i odpowiednią pracę i płacę dla siebie.
Niby spotkałem w średnim zakładzie rzemieślniczym w Niemczech architekta który od czasu do czasu pracował razem z bracią stolarską, co prawda w rękawiczkach (i gdzie to się sprawdza, że stolarz musi wszystko sprawdzić dotykiem ręki, bo ponoć jest ślepy?), a czasem projektował meble dla tego zakładziku. Lecz czy u nas jest to do pomyślenia?
Obserwowałem pewien prywatny zakład usługowy, duży zakład. Początkowo był właściciel, dyrektor, kierownik, księgowa, oraz 11 pracowników fizycznych. Z biegiem lat zatrudnienie ulegało zmianie.
Doszedł prezes, jeszcze jeden kierownik, dwóch brygadzistów i dwie paniusie do księgowości.
Wszystko to znajomi króliczka. Stan pracowników fizycznych nie uległ zmianie.
Należało jakoś wygospodarować pieniądze na nowe etaty, zaczęto myśleć jak obciąć pobory fizycznym, trochę się udało, lecz niewiele.
Ceny usług rosły, tylko pracownicy fizyczni mimo upływu lat, mimo inflacji i wzrostu średniej krajowej mieli nieco mniej, część wyjechała za granicę, przyjęto młodych tym można było na wstępie dać mniejszy zarobek.
Zaznaczam przez ten czas nie było żadnych inwestycji, ani nikt takich nie planuje.
I to o zgrozo zakład prywatny, co musi się dziać w sektorze państwowym?
Obserwujemy przerost administracji państwowej, różne agencje, pośredników, rozczłonkowanie zawodów na różne specjalności, niedługo będzie specjalista od leczenia paznokcia na kciuku – ręki już nie ogarnie (gdzie do kata renesansowa wszechstronność, widzenie całości?) pełno ubezpieczycieli, banki, (w USA konieczność korzystania z usług prawnika).
Na tą całą zgraję pasożytów musi zapracować kurcząca się ilość pracowników fizycznych w rzemiośle, przemyśle, rolnictwie.
Postęp technologiczny zezwala na takie ograniczenia, jednak jak do tego się ma zarobek tych ludzi? A szczególnie w Polsce.
O wyrównanie wysokości zarobków do zachodnich dopominają się sędziowie, lekarze, wiele innych zawodów, a gdzie w tym wszystkim jest ten co ich utrzymuje? Zwykły głupi robol?
Kiedyś w latach osiemdziesiątych dwudziestego wieku trafił się kuriozalny przypadek, że 1 słownie jeden pracownik fizyczny, kowal, dźwigał na swoim grzbiecie 12 umysłowych, była to jakaś spółdzielnia.
Nawet w komunie trafiła ta spółdzielnia na ekrany TV i została wyśmiana.
Czy teraz też dążymy w tym kierunku?
Kiedy ten balon zostanie przekłuty i kto tego dokona? Ten dopiero słusznie odbierze Nobla z dziedziny ekonomii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz