wtorek, 21 października 2008

Polska

Polska to najszczęśliwszy kraj pod słońcem. Położenie geograficzne zapewnia nam pełne bezpieczeństwo, wkoło potężne góry – nie do przebycia, każdy sąsiad naszym przyjacielem.

Ze względu na olbrzymie zasoby bogactw naturalnych takich jak ropa naftowa, gaz, węgiel, uran jesteśmy w pełni samowystarczalni.

Nasza gospodarka jest wzorem dla innych państw, pierwsze miejsce w świecie to jest coś!

Choć nie musimy, ale stać nas na potężną armię, więc mamy ponad milion dobrze wyszkolonego żołnierza, najnowocześniejsze środki walki, a rakiet balistycznych z głowicami nuklearnymi tyle, że możemy nimi glob ziemski tak nafaszerować jak keks rodzynkami.

Każdy z nas jest szczerym patriotą, zna historię, jest wzorem cnót obywatelskich, ojczyzny nie zdradzi.

Nikt nigdy nas nie najeżdżał i nigdy nie byliśmy robakiem pod obcym butem.

Piszę coś nie tak? Coś się nie zgadza z historią, rzeczywistością?

No to popatrzmy na zachowanie kolejnych rządów, niby coś robią celem zachowania naszej niepodległości, jednak nigdy do końca, ot tak pół na pół.

Przystępujemy do UE i NATO, lecz czy likwidujemy agentów obcego wywiadu, czy czyścimy WSI z pracowników GRU? Trochę rozpoczął taką pracę rząd PiS, nie zdążył. Pisze na ten temat profesor

Jerzy Urbanowicz - http://www.blogmedia24.pl/node/3945 warto przeczytać.

Obecnie zmniejszamy liczebność armii do wielkości humorystycznej, mało, obserwowałem w pewnej jednostce jak pętali się ochraniarze z kałasznikowami, spytany żołnierz o to co tam robią odparł, że pilnują magazynów z bronią! Sic! Mamy 200 tysięczną armię ochraniarzy w rękach byłych SB i WP w ilości 100 tysięcy. Wikt dla wojska również zapewnia katering, cywile dowożą jedzenie do koszar. Będzie zależało jedynie od dobrej woli ochrony, czy jednostki wyjdą uzbrojone i nakarmione na front.

Czy tak jest we wszystkich jednostkach? Jeśli tak to nikt nas nie broni, NATO również nie będzie, bo niby z jakiej racji? Przecież powinniśmy wnieść jakiś własny wkład w naszą obronę.

Sprawa sąsiadów również identyczna. Nie da się tak, że Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek.

Trzeba się na coś zdecydować. Albo Rosja, albo Niemcy. Znajdujemy się pomiędzy tymi dwiema potęgami, i jedna i druga ma na nas ochotę. Zacznijmy od wschodu, nigdy Rosja nie była nam przyjacielem, ani wzorem. Część Polski pod okupacją rosyjską to była nędza i całkowite zacofanie.

Czego przeciwieństwem był zabór pruski, ta część Polski była dobrze sytuowana i prawidłowo się rozwijała, oczywiście raju nie było, niewola to niewola.

Obrazuje to nawet pochodzenie nazwiska Rusek, Rusak pochodzi od Rosji, ale nie państwa..

Takie nazwiska przypadały tym co nie mieli dobrej opinii, byli gburami, bandytami, świadczy to o niezmienności tej nacji, bo czy tak wiele się zmieniło? Gospodarka Rosji proporcjonalnie do możliwości tego giganta jest żadna. To taki sąsiad bandyta z kijem bejsbolowym który omija pracę lecz nie trunki wyskokowe. Rozwija się i bytuje na „trofiejnym”, w tym kierunku jest bardzo przedsiębiorczy i pomysłowy.

Więc chyba jednak nie.

Jeszcze Ukraina – długie lata żyliśmy wspólnie, tak z jednej jak i drugiej strony były popełniane grzeszki i ciężkie grzechy. Teraz jest państwem niepodległym, szarpiącym się pomiędzy pazerną Rosją i zachodem. Przy odpowiedniej polityce może zostać naszym bardzo cennym przyjacielem,

lecz czy potrafimy o to zabiegać? Potrafimy wybaczyć? Powinniśmy, to dla naszego wspólnego dobra.

Niemcy, obecnie znowu potęga, gospodarcza, militarna, są zdolne do olbrzymiego wysiłku – doprowadzenie byłego NRD do standardów zachodnich mówi wiele.

Między nami na przestrzeni wieków było różnie, były jednak i dobre chwile (pisali nam nawet piosenki - „tysiąc walecznych”), może warto je powtórzyć. Obecnie są naszym sojusznikiem, pół na pół.

Już raz popełniliśmy błąd, błąd za który płacimy do dzisiaj. W 1939 roku zamiast liczyć na pomoc Francji, Anglii, wierzyć Rosjanom w pakt o nieagresji, trzeba było razem z Niemcami wybrać się na wschód. Nie ponieślibyśmy tak olbrzymich strat w ludziach, majątku, świat dzisiaj byłby zupełnie inny, niestety zaważyła na naszej decyzji głupota polityczna.

Ciągle prasa, wszyscy, ciągną propagandę sowiecką bez końca, jacy to Niemcy źli, my jesteśmy lepsi i mądrzejsi, nawet wędliny mają do luftu!

Po roku 1989 często jeździłem do Niemiec, bywałem w wielu miastach, wioskach, wielu domach na terenie RFN. Nigdy nie spotkałem się z niechęcią Niemiec do nas, w wielu domach jadłem, spałem i byłem przyjmowany z otwartymi rękami.

Niemcy wspomagali nas, dostarczali dary do domów dziecka, może ktoś się postara zebrać i opisać ich czyny charytatywne?

A my? Chamstwo na drogach, bufonada, kradzieże samochodów, kradzieże w sklepach, rozboje, „porywanie” worków z odzieżą dla PCK w nocy sprzed domów i wiele innych świństw i to będąc w gościnie.

Czy nasze państwo starało się temu zapobiec? Nie, a mogło i to bardzo łatwo, obowiązywały wtedy jeszcze paszporty, można było je odebrać. Widocznie komuś jednak zależało na psuciu stosunków pomiędzy naszymi państwami.

Na Warmii i Mazurach panowała sielanka, Niemcy przyjeżdżali, to byli nasi przyjaciele, oczywiście zostawiali marki. Tu też postaraliśmy się przerwać taki stan, poszło łatwo, kradzieże, napady.

Teraz ziomkostwa niemieckie występują o zwrot mienia, tym niech się martwi rząd, musi oddalić te roszczenia – to też nakręcanie spirali nienawiści.

Czy ktoś się zastanowił dlaczego tak jest? Kto zyskuje na podsycaniu w nieskończoność antagonizmów pomiędzy nami?

Pozostaje otrzeźwienie i przynajmniej my przestańmy bić pianę na temat złych Niemców.

Może uda się odbudować dobre stosunki od podstaw, od szarego obywatela.

Chyba, że prawdą jest to co napisałem w kilku pierwszych zdaniach, jak tak, to przyjaciele nie są nam potrzebni, a z wrogami poradzimy sobie sami.




Brak komentarzy: