piątek, 12 grudnia 2008

Ludzie których spotkałem 8

Józek

Trzydziestoletni, po szkole średniej – na więcej nauki nie pozwolił mu jego występek – zabił taksówkarza dla pieniędzy, miał wtedy dwadzieścia lat.

Sąd ocenił ten czyn na dziesięć lat więzienia. Został osadzony w Barczewie, tam w miarę możliwości czytał różne dostępne książki, nie dało mu to większego wykształcenia, jednak intelektualnie mógł się rozwijać.

A rozwijał się nie tylko intelektualnie, on tam robił karierę!

Poznałem Józka jak przywozili mi na budowę osadzonych z Barczewa, była to grupa trzydziestoosobowa ludzi z wyrokami powyżej 10 lat, którym zostało do odsiedzenia pół roku.

Władze więzienne już się nie obawiały, że któryś z nich ucieknie, jednak jak się okazało myliły się.

Kogóż tam nie było, od morderców do bardziej skutecznych malwersantów, cały wachlarz przestępców. Tak, tak w PRL jak ktoś się dobrze przekradł mógł liczyć nawet na KS – czy teraz nie przydałoby się takie prawo?

Ze skazanymi oczywiście byli też i strażnicy uzbrojeni w kałasznikowy, pilnowali tego towarzystwa i nudzili się przez te osiem godzin jak przysłowiowe mopsy.

Po kilku dniach zorientowałem się, że tak naprawdę to rządził tam Józek, to jego więźniowie słuchali, on wydawał polecenia i sugerował strażnikom jak mają się zachowywać.

Nie pracował, był grupowym, to jednak nie tłumaczyło posłuszeństwa innych więźniów, potrafili nieźle odpyskować klawiszom, jemu nigdy.

Często przychodził do biura celem uzgodnień co gdzie i jak mają robić.

Zacząłem z nim rozmawiać na różne tematy, nie chętnie rozmawiał, początkowo nieufny z biegiem dni stawał się coraz bardziej rozmowny.

Po miesiącu można powiedzieć, że byliśmy przyjaciółmi. Przynosił mi więzienne jedzenie do spróbowania, ja kupowałem jemu i jego towarzyszom niedoli herbatę, szczególnie gustowali w „Madrasie”.

Pili taką herbatę w takim stężeniu, że działała jak narkotyk, pomagało to im zabić więzienną pustkę.

Tym to sposobem dowiedziałem się dlaczego Józek rządzi w tym środowisku.

Okazało się, że był głównym grypserem, jak do tego doszedł nie mam pojęcia, nie był atletą,

wydawało mi się, że niczym szczególnym się nie wyróżniał, jakim sposobem zaszedł tak wysoko w więziennej hierarchii?

Wszyscy grypsujący byli pokryci tatuażami, niektórzy na ramionach mieli wytatuowane dystynkcje wojskowe, często do Józka przychodził taki w stopniu majora po wytyczne które przekazywał dalej.

Józek nie miał ani jednego tatuażu, zapytałem dlaczego?

Usłyszałem, że on nie myśli robić z siebie wariata, jak odsiedzi całe swoje dziesięć lat, to chce żyć normalnie, w normalnym środowisku, będzie chciał wyjść na plażę, wyglądać jak wszyscy normalni ludzie i żyć uczciwie jak większość ludzi. Ciekawe czy to mu się udało?

Tak myślał od samego początku odsiadki i to go uchroniło od przyozdobienia swojego ciała mnóstwem kropeczek ułożonych w jakieś wzory.

Jak miał olbrzymią władzę przekonałem się gdy jeden ze skazanych zdecydował się na ucieczkę.

Do biura wpadli strażnicy z Józkiem, poinformowali mnie, że nie zawiadomili władz więziennych o ucieczce bo wtedy oni zostaliby ukarani, również ukarano by skazanych odebraniem możliwości pracy poza murami więzienia.

Proszą więc o udostępnienie samochodu, nie im, Józkowi, on z kilku innymi więźniami pojedzie i sprowadzi z powrotem uciekiniera, wiedzą gdzie mógł uciec.

Odszedłem z jednym ze strażników i spytałem czy zdaje sobie sprawę co się stanie jeśli Józek ucieknie razem z koleżkami i samochodem?

Wiedział, jednak uważał, że to dla nich jedyny ratunek, był pewny też lojalności Józka.

Tak to czterech więźniów z kierowcą, samochodem budowy (osinobus) pojechali sami bez dozoru łapać uciekiniera.

Po kilku godzinach pełnych napięcia, autobusik wrócił z więźniami w komplecie,
uciekinierowi sami więźniowie, już w samochodzie wymierzyli karę.

Zbity był niemiłosiernie, całe wnętrze osinobusu było poplamione krwią.

W tym dniu odjechali z budowy do Barczewa nieco później niż zwykle, wpierw musieli doprowadzić do porządku osinobus.


1 komentarz:

Donata pisze...

świetny wpis.
pozdrawiam