niedziela, 24 sierpnia 2008

Życiorys

Urodził się przed wojną, początek lat trzydziestych w małej wioseczce pod Mławą.

Miał trzy siostry i starszego brata. Nie wiodło im się źle, rodzice posiadali 22 hektary ziemi ornej i 1,5 ha lasu.

Wojnę przeżyli dość spokojnie, przyszedł rok 1945 a wraz z nim nowe porządki.

W szkole łatwo ulegał manipulacji, samodzielne myślenie nie było jego najmocniejszą stroną.

Starał się jak mógł przypodobać nowej władzy, co kilka dni pędzał na UB donosząc na swoich rodziców, sąsiadów.

Pierwsze donosy o tym, że rodzice mają zboże przyniosły mu pochwałę UBków.

Potem było coraz gorzej. Rodzice zobaczyli czego mogą się spodziewać po synalku, więc przestano przy nim rozmawiać, ani wtajemniczać go w sprawy domu.

Więc donosił to co mu się zdawało lub sam wymyślił i tu spotkała go niespodzianka.

Funkcjonariusze UB kilkakrotnie sprawdzali donosy, te się nie potwierdzały.

Po pewnym czasie wezwali rodziców i nakazali spuszczenie synalkowi dobrego lania, mieli dosyć zajmowania się wymysłami bez pokrycia. Rodziców też znali, to byli przecież sąsiedzi.

Nie na wiele to się zdało, pomogło jedynie na krótko.

I tak to rósł nasz rodzimy Pawka.

Skończył szkołę podstawową, potem średnią w której dzielnie działał w ZMP.

Ze szkoły wysłano go na studia, skończył, orłem nie był, ale działaczem jak najbardziej.

Jak takiemu nie pójść na rękę, był już sprawdzonym towarzyszem, więc bez większego problemu zaliczał egzaminy i tak to uzyskał tytuł magistra psychologii.

Trochę uczył w szkole, jednak partia uznała, że szkoda marnować tak wiernego towarzysza, zatrudniono go w Komitecie Wojewódzkim w wydziale propagandy.

Polecono mu nauczyć się języka francuskiego, stwierdził, że nie jest w stanie się nauczyć.

Usłyszał jednak od sekretarza, że niech się nie martwi, pojeździ na uniwersytet na wykłady i dostanie zaświadczenie o zaliczeniu.

Tak też się stało, jak wielkie było moje zdziwienie gdy kiedyś podczas rozmowy stwierdził, że język niemiecki prawie wcale nie różni się od francuskiego, jednak sądziłem, że ma nieco większą wiedzę na ten temat.

Mamy rok 1980, „Solidarność” partia już myśli o zmianie systemu i przejęciu majątku, więc

w nagrodę za dobrą pracę został dyrektorem przedsiębiorstwa, tam doszedł do zdania, że jest predysponowany do zarządzania ludźmi, najgorsze, że sam w to uwierzył.

Sekretarka miała obowiązek każdego dnia rano stawiać mu na biurku świeże kwiaty i to było chyba największe osiągnięcie pana dyrektora.

System zaczął się coraz bardziej chwiać, jest rok 1989, pan dyrektor zaczyna się bać załogi, wymyślił, że najlepszym wyjście z sytuacji jest choroba, udaje się do szpitala tam ma drobny zabieg chirurgiczny.

Tutaj się nie sprawdził, majątek firmy przejmuje odważniejszy towarzysz, były dyrektor wypada z gry!

Oczywiście dawni towarzysze nie zapominają o nim, pomagają mu w prowadzeniu jakichś drobnych interesików, ale to nie to.

Dzisiaj jest wiernym zwolennikiem SLD, i spokojnie żyje pobierając godziwą emeryturę.


Skąd znam tak dobrze czyjś życiorys? Między innymi z rozmów z rodzicami właściciela życiorysu.





2 komentarze:

triarius pisze...

Niesamowite! Genialne to jest.

Nawet to paru młodych wykształconych mogło by dotrzeć.

A tak przy okazji - nie jesteś zagregowany na niepoprawni.pl? Pomyśl o tym.

Pozdrawiam

wiki3 pisze...

Sprawdzę jak to zrobić.
Obecnie jestem na salon24
prawica.net
tekstowisko
blogmedia24
i wielką frajdę mi sprawia jak niektórych wnerwiam!

Pozdrawiam